9 września to ważna data dla mieszkańców gminy Kawęczyn, a szczególnie Głuchowa, gdzie 82. lata temu doszło do okrutnej hitlerowskiej zbrodni. Przypominają o niej mogiły ofiar i tablica pamiątkowa, pod którą również w tym roku złożono kwiaty i zapalono znicze.
8 września 1939 na posesji państwa Chojnackich w Głuchowie zatrzymał się wracający z pracy mieszkaniec Mikulic. Schował się przed nadchodzącymi żołnierzami w stodole, jednak został dostrzeżony. Hitlerowcy podpalili stodołę, mężczyznę schwytano. Kazano mu uciekać, po czym po kilkudziesięciu metrach zastrzelono. Okupanci postanowili ukarać również rodzinę, która udzieliła mu schronienia. Wtargnęli do domu Józefa Chojnackiego i rozkazali mu go opuścić. Z sąsiednich domów wyprowadzili także Antoniego Chudzika, Józefa Borysia, Jana Borysia (syna Józefa Borysia), Józefa Gidelskiego (zięcia Józefa Borysia) oraz Ksawerego Mariańskiego (pracownika państwa Bartosików). Wszystkich sześciu mężczyzn zapędzono za budynki należące do Józefa Borysia - obecnie gospodarstwo państwa Gidelskich, tam dokonano na nich egzekucji przez rozstrzelanie. Przeżył tylko najmłodszy z nich - wówczas blisko 17-letni Jan Boryś – syn Józefa. Kiedy padły strzały, chłopiec razem z pozostałymi osunął się na ziemię. Szczęśliwie nie został on jednak postrzelony. Jan Boryś przeżył wojnę, a po jej zakończeniu zamieszkał w miejscowości Marchwacz w powiecie kaliskim.
O tragedii sprzed 82 lat przypomina tablica na cmentarzu w Głuchowie, a także druga, znajdująca się na prywatnej posesji, w miejscu, gdzie doszło do egzekucji. Swoją obecnością hołd poległym oddali członkowie Koła Miłośników Dziejów i Tradycji Regionów, wójt gminy Kawęczyn Jan Nowak, Jarosław Król - prezes Stowarzyszenia Kawęczyńskie Towarzystwo Rozwoju, księża z parafii gminy Kawęczyn, a także mieszkańcy.