Obłuda liderów partii tuż przed wyborami do PE przechodzi najśmielsze oczekiwania.
Jeszcze nie tak dawno słyszeliśmy słowa Prezesa w Bydgoszczy: Żeby pary homoseksualne nie mogły eksperymentować dziećmi tzn. ich adoptować, żeby dzieci nie były przedmiotem eksperymentów, które są w interesie bardzo niewielkiej mniejszości, ale nie są przede wszystkim w interesie dzieci i nie są w interesie przyszłości naszego narodu, a dzieci to przyszłość. Później dodał: Polsce powinna istnieć normalna rodzina, którą tworzy kobieta i mężczyzna jako małżeństwo oraz ich dzieci. – To też jest dzisiaj zagrożone. (…). Żeby pary homoseksualne nie mogły też eksperymentować dziećmi tzn. ich adoptować, żeby dzieci nie były przedmiotem eksperymentów, które są w interesie bardzo niewielkiej mniejszości, ale nie są przede wszystkim w interesie dzieci i nie są w interesie przyszłości naszego narodu, a dzieci to przyszłość.
Mamy więc całkowicie jasny przekaz: Nie dla LBGT. Związki heteroseksualne, zakaz adopcji dzieci przez geyów i lesbijki. Kościół to kupił. Nowe głosy poparcia się pojawiły. W końcu o to chodziło. Człowiek, który nie założył rodziny broni jej wartości.
W „Radiu Maryja” pan Kaczyński nadal broni tradycyjnych, polskich wartości: Odnoszę to do kwestii, które mają związek, traktują o naszej świadomości narodowej, naszej moralności, religii.
Czyli konsekwentna obrona wartości. Tymczasem w poniedziałek, 21 maja padły całkiem inne słowa o roli PiSu w PE: To jest sfera dzisiaj pewnej ofensywy, bo my się nikomu nie chcemy wtrącać do ich spraw. Chcą przyjmować regulacje takie, jakie są dzisiaj w wielu krajach, chcą nawet prześladować ludzi, którzy mówią rzeczy oczywiste. My się tym martwimy, my to uważamy za niesprawiedliwe, że ktoś jest ciągany na policję, dlatego że mówi, że z par homoseksualnych nie ma dzieci. Ktoś słyszał, żeby były? No nie!
Czyli jak? To teraz w krajach Europy – czyli w UE – związki partnerskie geyów i lesbijek są prześladowane? I dlatego PiS musi ich bronić? Czyżby poglądy pana Prezesa zmieniały się w zależności od potencjalnego elektoratu? Każdy powinien usłyszeć to, co chce? Żeby było zabawniej, przedstawiciele partii rządzącej chcą zakazać dzieciom posiłków w McDonaldzie. To sprawa ponadpartyjna: dzieci nie powinny być dostarczane do fast foodów przez publiczne szkoły i przedszkola. Przedstawicielka Ministerstwa Zdrowia pani Klaudia Anioł mówi, że McDonald’s w Polsce nagradza opiekunów szkolnych i przedszkolnych wycieczek darmowymi posiłkami. W efekcie wyjścia kończą się odwiedzinami w tej restauracji. Zdarza się, że wizyta w sieci jest jedynym celem wyjazdu dzieci. Czyli nauczyciele dla własnej korzyści tuczą dzieci i świadomie narażają je na niebezpieczeństwo zbędnych kilogramów! Skąd ta nienawiść do nauczycieli wśród polityków PiSu? Czyżby mieli problemy w szkole podczas własnej edukacji? Jak widać posłowie PiSu mają obowiązek obrony wszystkiego: zakazać Karty LBGT, zakazać seksualizacji dzieci, bronić wolności wstępowania przez społeczeństwo LBGT w związki partnerskie, pilnować co jedzą polskie dzieci. Jakie rewelacje usłyszymy jutro? Wszak do niedzielnych wyborów pozostało jeszcze kilka dni. Z pewnością można jeszcze coś twórczego wymyśleć!
Paweł Janicki