Ksiądz z Psar zrealizował kolejną inwestycję. Na kościelnej działce powstała nowa dzwonnica. Jeden z okolicznych mieszkańców obawia się, że będzie ona generować nadmierny hałas. Po batalii przed starostą, wojewodą i sądem, zwrócił się on do naszej redakcji z prośbą o nagłośnienie sprawy. Twierdzi, że Rada Parafialna dopuściła się wobec niego szantażu.
Parafialna konfrontacja
Pan Marcin sąsiaduje z kościołem w Psarach. Pomysł wybudowania dzwonnicy bezpośrednio przy jego domu wzbudził w nim obawy związane z uciążliwym hałasem, który będą emitować bijące dzwony. Gdy parafia wystąpiła o pozwolenie na budowę konstrukcji, stał się on jako sąsiad stroną postępowania administracyjnego. Postanowił w nim aktywnie działać, żeby zapewnić sobie możliwość spokojnego i komfortowego życia. Jak mówi, chciał sprawę rozwiązać polubownie, ale dopuszczono się w stosunku do niego szantażu.
- Skierowałem do starosty pismo ze swoimi obawami, że natężenie hałasu, które będzie generować budowla, może wpływać na normalne funkcjonowanie i na zdrowie. Niedługo po tym zostałem zaproszony na spotkanie Rady Parafialnej w Psarach. Idąc tam liczyłem, że uda się sprawę wyjaśnić, rozwiązać ją pokojowo i wybrać inne miejsce dla dzwonnicy – opowiada o całej sytuacji pan Marcin.
Tak się jednak nie stało. W ocenie mieszkańca został on zaatakowany przez zasiadające w Radzie osoby. Sugerowano mu, że nie powinien składać swoich uwag w postępowaniu o pozwoleniu na budowę. Jak powiedział, członkowie Rady Parafialnej drwili i wyśmiali jego argumenty. W ich ocenie są one nietrafne ponieważ to kościół a nie dom pana Marcina powstał jako pierwszy.
- Jeden z radnych zapytał się mnie wprost, czy jeśli parafia postawi płot między kościołem, a moją działką, to czy wówczas będę miał dojazd do mojej działki. Wszyscy dobrze wiedzieli, że nie. Ja to odebrałem jako szantaż i próbę nacisku, żeby nie walczyć o ciszę i spokój w moim domu. Zagrozili, że jeśli nie zmienię swojej decyzji w związku z budową dzwonnicy, to zagrodzą mi dojazd do działki – mówi zbulwersowany postawą Rady Parafialnej mieszkaniec, który dodaje, że zasiadają w niej radni gminni i sołtysi, którzy powinni służyć przede wszystkim mieszkańcom. W trakcie spotkania nie udało się uzgodnić żadnej konstruktywnej propozycji, żeby problem rozwiązać.
Mieszkaniec wytyka uchybienia
W związku z tym, że parafia wystąpiła o pozwolenie na budowę dzwonnicy, przez starostę zostało wszczęte postępowanie o jego wydanie. Przy pierwszej analizie złożonego wniosku organ zwrócił uwagę, że przedłożona przez parafię dokumentacja jest niekompletna, ponieważ brakuje analizy hałasu. Pozwolenie zostało mimo to wydane, ponieważ wnioskodawca przedstawił informację od producenta dzwonów, z której wynika, że hałas związany z eksploatacją dzwonnicy nie przekroczy 50 decybeli, co jest w świetle prawa wartością dopuszczalną.
- Deklaracja producenta, to jednak nie ekspertyza - argumentuje pan Marcin, który decyzję o wydaniu pozwolenia na budowę przez starostę zaskarżył do Wojewody Wielkopolskiego. Organ drugiej instancji podtrzymał jednak decyzję starosty i w uzasadnieniu wskazał, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dzwonnica mogła powstać, ponieważ wszystko jest realizowane zgodnie z przepisami. Mimo to mieszkaniec sąsiadujący z parafią złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu. Sąd stwierdził, że organy wydające wcześniejsze decyzje nie popełniły błędu i pozwolił na budowę dzwonnicy.
- Sąd stwierdził, że jeżeli producent dzwonów deklaruje, że dzwony nie będą przekraczały norm hałasu w dzwonnicy to nie mogę sugerować, że to będzie przekroczone na mojej działce. Sąd wskazał, że opieram się na przypuszczeniach, że będą przekroczone normy dźwięku i wibracji, a parafia opiera się na dokumentach źródłowych takich jak deklaracja producenta. Nie zrobiono jednak żadnych badań, w jaki sposób dźwięk dzwonów będzie wpływać na sąsiednie nieruchomości – komentuje sądowy wyrok mieszkaniec.
Co na to parafia i starosta?
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy proboszcza parafii Psary ks. Grzegorza Ograbisza, w którego ocenie argumenty prezentowane przez mieszkańca są całkowicie nietrafne i wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Duchowny podkreśla również, że miejsce do wybudowania dzwonnicy wybrane było w uzgodnieniu z konserwatorem zabytków.
- Sprawa jest już stara. Pan przegrał sprawę w sądzie. Nie można tej dzwonnicy wybudować w innym miejscu przy kościele, ponieważ konserwator zabytków wyznaczył to konkretne miejsce. My musimy się dostosować do konserwatora, ponieważ kościół jest zabytkowy. Zwracam uwagę, że stara dzwonnica była 10 metrów dalej w innym miejscu w tej samej linii, za pomnikiem papieża. Do tego doszły także uwagi od ludwisarzy, że to będzie najlepsze miejsce, gdzie głos będzie się rozchodził. Ten dzwon będzie dzwonił zaledwie dwa razy w ciągu dnia przez kilka minut i ewentualnie na pogrzeb. Są parafie, gdzie dzwony dzwonią przy blokach i nie ma tam większego problemu- informuje ks. Grzegorz Ograbisz.
Mimo kilku próśb od redakcji i długiego oczekiwania na zabranie głosu w sprawie, stanowiska w związku z wydaniem pozwolenia na budowę nie udało nam się uzyskać ze starostwa powiatowego w Turku.
Z prawnego punktu widzenia sprawa budowy dzwonnicy w Psarach jest już zakończona. Pozwolenie na budowę stało się ostateczne i prawomocne, więc budowla powstała legalnie. Mimo to pan Marcin zapowiada, że będzie obserwował w jaki sposób nowa dzwonnica wpływa na jego codzienne życie i jeśli będzie mieć ona negatywny wpływ, to wówczas podejmie odpowiednie kroki w trosce o cisze i spokój w swoim własnym domu.