Tylko powrót do strategicznych inwestycji uratuje Konin i Turek. Poseł Ryszard Bartosik podsumowuje dwa lata rządów Koalicji Obywatelskiej

2025-12-13

Dwa lata temu władzę w Polsce objęła Koalicja Obywatelska. W tym czasie w kraju, jak i w regionach, zaszło wiele zmian ocenianych różnie przez lokalnych samorządowców, mieszkańców oraz polityków. Bilansu tego okresu, zwłaszcza z perspektywy regionu konińskiego i powiatu tureckiego, dokonał poseł Ryszard Bartosik.

Jak pan ocenia działania koalicji rządzącej z perspektywy ostatnich dwóch lat, szczególnie w kontekście wpływu na region koniński oraz powiat turecki?

Bardzo krytycznie, bo żyje nam się w naszym Peru coraz gorzej. Panuje drożyzna w wszystkich dziedzinach życia gospodarczego, społecznego. Cofamy się.

Premier Donald Tusk prowadził bardzo nerwową atmosferę, złą atmosferę do życia politycznego. Nie zajmujemy się najważniejszymi kwestiami dotyczącymi rozwoju Polski, ale również tymi międzynarodowymi, dotyczącymi bezpieczeństwa naszego kraju. Jesteśmy pomijani w dyskusjach o przyszłości Europy i świata.

Nie uczestniczymy w rozmowach dotyczących Ukrainy. A tutaj w naszym subregionie konińskim niestety stało się tak, że zniszczono dwa bardzo duże i ważne prorozwojowe projekty dla naszego regionu. Myślę przede wszystkim tutaj o elektrowni atomowej w Koninie, która była już daleko zaawansowana, jeśli chodzi o jej budowę, i wszystko cofnięto.

Miała ją budować firma koreańska w kooperacji z naszą spółką celową, która została stworzona poprzez ZDPAK i PGE, spółkę państwową i spółkę prywatną. Wszystko legło w gruzach, a rząd zachowywał się tak, że Koreańczycy w ogóle wycofali się z działalności na terenie naszego kraju. Drugie wydarzenie bardzo niekorzystne dla naszego regionu i dla powiatu tureckiego to budowa kolei Konin–Turek, która została wstrzymana, zatrzymana.

Środki, które były już przeznaczone na te inwestycje, zostały przeznaczone na inne odcinki w województwie wielkopolskim. Niestety ponosi całkowitą winę za ten stan rzeczy rząd Donalda Tuska, ale także lokalni posłowie, m.in. poseł Tomasz Nowak, poseł Michał Kołodziejczak, którzy bardzo się starali, aby ta inwestycja nie doszła do skutku i została wstrzymana. Ja mam nadzieję, że w niedługim czasie powrócimy do tego projektu.

Zresztą premier Mateusz Morawiecki, który był niedawno w naszym regionie, był we Wrześni, wypowiedział się na temat obydwu projektów, czyli elektrowni atomowej i kolei z Konina do Turku i powiedział, że jeśli tylko Prawo i Sprawiedliwość będzie miało możliwość rządzenia, to do tych projektów wracamy. Ja mieszkańcom powiatu tureckiego czy regionu konińskiego obiecuję, że będę ze wszystkich sił starał się, abyśmy do tego projektu wrócili, natomiast myślę, że wyborcy, mieszkańcy subregionu konińskiego zauważą, jak haniebnie na rzecz tej części naszego kraju działa rząd Donalda Tuska i lokalni posłowie, którzy go ciągle popierają.

Nawiązując do tego, co przed chwilą usłyszeliśmy jakie działania powinny zostać podjęte, aby móc wznowić ten projekt?

Jesteśmy w takiej sytuacji, że kończy się era węgla brunatnego, kończy się produkcja energii z węgla brunatnego. Władze kopalni w Koninie zapowiadają, że nastąpią zwolnienia. Ma być zwolnionych około 700 osób. To wielka tragedia i wielki cios dla naszego regionu.

Powinniśmy powrócić do tych projektów, bo to one zahamowałyby upadek tego regionu, regionu konińskiego. Myślę, że do elektrowni atomowej należy przestać tworzyć mit, że za jakiś czas ta elektrownia tu będzie, bo w tej chwili m.in. albo przede wszystkim poseł Tomasz Nowak organizuje konferencję pod tytułem „jak nie zbudować elektrowni atomowej w Koninie, jak nie zbudować kolei do Turku”. I bardzo głośno na tych konferencjach mówi się właśnie o budowie elektrowni atomowej w Koninie, że być może Konin będzie miał szansę, a także o transporcie niskoemisyjnym, że kolej to takie świetne rozwiązanie na XXI wiek.

Niestety ten sam poseł robi wszystko, aby tych dwóch prorozwojowych inwestycji w naszym regionie nie było. Należy podjąć poważne działania z konkretnym inwestorem, bez znaczenia czy będzie to firma amerykańska, czy będą to Koreańczycy, czy jeszcze ktoś inny. Ważne, aby tutaj w Koninie powstała elektrownia atomowa i abyśmy zahamowali w ten sposób upadek tego regionu.

Ważne, aby Turek nie był nadal wykluczony komunikacyjnie. My nie mamy kolei, nie mamy autobusów, nie mamy tzw. okna na świat i należy coś z tym robić. Niestety nic w tym zakresie się nie dzieje. Mało tego, poseł Tomasz Nowak oszukał mieszkańców Turku i powiatu tureckiego, bo obiecał to, że jeśli nie będzie kolei, będą linie autobusowe, tzw. kolejowe; na bilecie kolejowym będzie można bardzo łatwo z Turku dostać się do Konina i dalej podróżować koleją.

To się niestety nie dzieje. Jeśli pójdziemy w tym kierunku, to nasz region będzie się cofał.

W takim razie rozumiem, że widzi pan realne zagrożenie, jeżeli chodzi o tę inwestycję ze strony rządu?

Tak, to nie tylko zagrożenie, tylko ten rząd nie zbuduje elektrowni atomowej, nie zbuduje kolei do Turku. To są fakty. Zresztą nawet premier Donald Tusk powiedział publicznie, że jeżeli będzie decyzja o budowie drugiej elektrowni atomowej, to ta elektrownia powstanie w Bełchatowie.

To są jego słowa. Natomiast marszałek województwa wraz z posłem Tomaszem Nowakiem oraz przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury oficjalnie zamknęli projekt budowy kolei do Turku. Do tego projektu jednego i drugiego możemy wrócić tylko my, rząd Prawa i Sprawiedliwości. Nikt inny tego nie zrobi, jak zresztą widać.

Jak taka elektrownia mogłaby wpłynąć na rozwój gospodarczy regionu?

Elektrownia atomowa to są miliardy złotych pompowane w nasz region. Sama budowa trwa blisko 10 lat. Potrzeba jest mnóstwo podwykonawców, ogromnej ilości stali, betonu, praca firm budowlanych. To wszystko zanim ta elektrownia powstanie.

Potem są to bardzo duże dochody do samorządu terytorialnego, a co najważniejsze — miejsca pracy dla fachowców. My mamy tradycje energetyczne, jest wielu energetyków przede, którzy mogliby w takiej elektrowni pracować, ale przecież kształcą się młodzi ludzie m.in. na Politechnice Poznańskiej czy innych szkołach wyższych zawodowych. Mogliby tutaj znaleźć pracę i moglibyśmy rozwijać nasz region.

Podobnie jest z koleją. To też byłoby ponad miliard złotych pompowanych w nasz region. A tego się nie robi. Te pieniądze uciekają gdzie indziej. To jest wielka strata. Na to godzić się nie możemy. Musimy z tym walczyć, a przede wszystkim starać się, aby te wielkie inwestycje wróciły do Konina i do Turku.

Wielu samorządowców wskazuje na zbyt małe wsparcie inwestycyjne ze strony rządu. Jak Pan to ocenia?

Tak. Inwestycje, które są prowadzone w samorządach, to jeszcze inwestycje z Polskiego Ładu i inwestycje z Programu Rozwoju Lokalnego Inwestycji Strategicznych rządu Prawa i Sprawiedliwości Mateusza Morawieckiego. Jeszcze te inwestycje są realizowane. Dziś ten program też jest wygaszany, zostanie zakończony i samorządy nie mają szans na nowe inwestycje tego typu.

A były to inwestycje trafione w potrzeby naszych samorządów, a co za tym idzie mieszkańców. Trzeba sobie tu jasno powiedzieć, że w naszym subregionie powstało kilka lub kilkanaście oczyszczalni ścieków. Każda z takich oczyszczalni to inwestycja 10–15 milionów złotych.

Powstały sale gimnastyczne, setki kilometrów dróg, w tym dróg powiatowych, które były zaniedbane, były niedostrzegane od czasów powstania powiatów. Sytuacja na drogach powiatowych diametralnie się zmieniła. Ponadto te programy były skierowane do samorządów i one wyglądały tak, że realizowane były inwestycje takie, jak samorząd sobie życzył, jakich potrzebowali mieszkańcy.

Dziś to się kończy. Niestety niektórzy samorządowcy nawet boją się otwierać oficjalnie tych inwestycji, które zostały zrealizowane z programu Polski Ład. Ogłaszają je gdzieś cichutko na stronach internetowych. Niemniej jednak po cichu mówią, że takie czasy to chyba już nie wrócą, a na pewno nie wrócą za czasów Donalda Tuska i tego rządu.

Brakuje nam tych inwestycji. Brakuje nam kolejnych odcinków dróg, sal gimnastycznych i temu podobnych inwestycji. Niestety rząd Donalda Tuska, ta ekipa nie dba o sprawy lokalne, nie widzi potrzeb w takich powiatach jak Konin, Koło, Turek czy Słupca, w mniejszych miejscowościach.

My prowadziliśmy program zrównoważonego rozwoju i pieniądze z tych programów trafiały praktycznie do każdej wsi, do każdego miasta, do całego społeczeństwa. One po prostu były nakierowane na potrzeby ludzkie i to zostało przerwane.

Czy zatem wszystkie gminy regionu konińskiego otrzymują dziś mniejsze środki niż w poprzednich latach?

Tak, na inwestycje mniejsze środki, a środki unijne są bardzo trudne do uzyskania. Jeśli są pozyskiwane, to te środki są już naznaczone. Są to środki na konkretne przedsięwzięcia takie jak infrastruktura turystyczna czy budowę budynków gmin, lub innych obiektów.

Ja uważam, że nie tego potrzebują nasi mieszkańcy, bo ciągle mamy kłopoty z siecią wodociągową, z zaopatrzeniem w wodę. Brakuje nam sal gimnastycznych, brakuje nam jeszcze dróg i tu powinny być kierowane środki zewnętrzne. Niestety te unijne nie są na te cele kierowane i często wydatkowane są tam, gdzie muszą być wydatkowane, a nie tam, gdzie powinny być wydatkowane.

Ale odnosząc się do sedna pytania — tych środków jest dużo, dużo mniej niż za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości.

Jak Pan ocenia działania rządu w sprawie potencjalnej ratyfikacji umowy Mercosur?

Choć sprawy rolnicze są mi bardzo bliskie i zanim o tym, to najpierw warto, bym parę słów powiedział o bieżącej sytuacji w rolnictwie. Sytuacja dochodowa rolników jest bardzo trudna.

Wystarczy tylko wspomnieć o cenach płodów rolnych, na przykład o kukurydzy, która za czasów tych rządów wynosi 300 zł za tonę kukurydzy, którą rolnik sprzedaje — za naszych czasów było to 1000 zł. Produkcja kukurydzy, ceny za kukurydzę nie pokrywają kosztów produkcji. Pobnie jest z pozostałymi produktami rolnymi.

Sytuacja rolników jest bardzo zła, bardzo trudna, a do tego jeszcze wprowadza się umowę między Ukrainą a Unią Europejską, która uderza w nasze rolnictwo, bo towarów rolno-spożywczych z Ukrainy będzie wpływało, już wpływa coraz więcej na rynek polski. A nadto cały czas trwają prace nad tym, aby zatwierdzić umowę Mercosur.

Niestety tutaj rząd zawalił na całej linii tę sprawę, ponieważ Polska miała prezydencję w Unii Europejskiej w pierwszej połowie 2025 roku i ten czas został zmarnowany. Premier Donald Tusk nie postarał się o to, aby stworzyć mniejszość blokującą. Ta mniejszość pozwoliłaby na to, aby ta umowa została zablokowana, aby jej nie wprowadzać w życie.

Ostatnie tygodnie pokazują, że jest szansa na budowanie takiej mniejszości, bowiem parlament francuski opowiedział się przeciwko umowie Mercosur. Umowa ta to sprowadzanie towarów rolnych z krajów Ameryki Południowej do Unii Europejskiej, podczas gdy takie kraje jak Niemcy czy Francja mogłyby sprzedawać tam swoje produkty przemysłowe, m.in. samochody. Taka to miałaby być zamiana.

Niestety ona uderza w Polskę. My żywności mamy dosyć, ceny spadają, eksportujemy żywność do krajów starej Unii Europejskiej i poza nią. Ta umowa uderzy w całe europejskie rolnictwo, ale przede wszystkim w polskie.

Jako posłowie Prawa i Sprawiedliwości sprzeciwiamy się tej umowie i mam nadzieję, że są jeszcze szanse, aby nie weszła w życie. Rząd werbalnie się sprzeciwia, ale tak naprawdę nie robi nic.

Czy widzi Pan ryzyko dla rodzinnych gospodarstw rolnych?

Tak, zarówno umowa między Ukrainą a Unią Europejską, jak i umowa Mercosur będzie miała ogromny wpływ na polskie rolnictwo. Ponadto nasz minister rolnictwa chce wprowadzić ustawę pod nazwą „aktywny rolnik”. To ogromne zagrożenie dla mniejszych gospodarstw.

Ustawa ta ma doprowadzić do tego, aby uznać za gospodarstwa produkujące tylko te duże. Jeśli rolnik z małego gospodarstwa nie będzie miał faktur sprzedaży płodów, faktur zakupu nawozów, środków ochrony roślin — nie będzie uznany za tzw. aktywnego rolnika i chce mu się ograniczyć dopłaty bezpośrednie.

Ta ustawa może nawet skłócić polską wieś, bo obiecuje się, że jeśli zabierzemy tym małym, to dołożymy dużym. My jako Prawo i Sprawiedliwość, jako były wiceminister rolnictwa, jesteśmy za tym, aby szanować całą polską wieś — i małe gospodarstwa produkujące zdrową żywność, i duże towarowe.

I trzeba przeciwstawiać się zarówno napływowi towarów z Ukrainy i Ameryki Południowej, jak i działaniom tego rządu. Myślę, że rolnicy niebawem będą się przeciwstawiać i razem będziemy walczyć o polską wieś.

Więc jakie działania powinny zostać podjęte, aby zrekompensować mieszkańcom skutki obecnej sytuacji?

Przede wszystkim powinniśmy starać się o to, aby odbiorcy indywidualni płacili mniej za prąd i tu ważne są inicjatywy prezydenta Karola Nawrockiego. Myślę o dopłacie do energii elektrycznej do gospodarstw indywidualnych. Ważne byłoby także wprowadzenie zerowej stawki VAT na żywność, ponieważ drożyzna uderza w społeczeństwo.

Ponadto trzeba przeciwstawiać się zapisom tzw. zielonego ładu, które uderzają w polską wieś i Polaków w ogóle. Te zapisy są niepotrzebne, nic nie wnoszą, a świat się nimi nie przejmuje — rośnie zużycie węgla w Chinach, Indiach, USA, a nawet Japonia wraca do produkcji energii z węgla kamiennego.

A my obciążamy się kolejnymi przepisami, które powodują drożyznę i brak konkurencyjności. Ważne są działania krajowe i te wynikające z norm Unii Europejskiej.

Co chciałby Pan przekazać mieszkańcom powiatu tureckiego i regionu konińskiego w kontekście przyszłości regionu?

Najważniejsze jest to, abyśmy po zakończeniu działalności kopalni — już tu w Turku jakiś czas temu, a obecnie w Koninie — mieli alternatywną ścieżkę rozwoju, aby powstała elektrownia atomowa. To jest przyszłość, to jest rozwój, to jest możliwość życia w tym regionie.

Zależy mi też na tym, aby takie powiaty jak Turek nie były wykluczane z dotacji, ze środków unijnych oraz komunikacyjnie. Dziś mamy sytuację, w której nie będzie budowana kolej, a obiecano nam połączenia autobusowe. Poseł Tomasz Nowak ogłaszał wszem wobec, że będzie bilet kolejowy w Turku — że wsiadamy do autobusu, jedziemy do Konina i dalej koleją. Nic takiego się nie stało — to jest wielkie kłamstwo.

Jeśli chodzi o wykluczenie komunikacyjne, burmistrz Turku dwoi się i troi, aby coś z tym zrobić, i bardzo dobrze. Ale i z tym się nie udaje. Jak wiem, burmistrz Turku był w Urzędzie Marszałkowskim, prosząc o wsparcie połączeń autobusowych między Turkiem a Poznaniem. Nic nie wskórał.

Dlatego proponuje apel do Marszałka Województwa Wielkopolskiego, aby wykluczenie komunikacyjne Turku było wreszcie zauważone. Ja jako poseł tej ziemi oczywiście ten apel popieram.

Jeśli nie uda się z koleją, to chociaż z autobusami — ale i na to się nie zanosi. Powinniśmy ponad podziałami w Turku zawiązać wspólny front, aby to połączenie komunikacyjne zlikwidować, abyśmy mieli dostęp do takich miast jak Poznań, Łódź, Wrocław, Konin, Kalisz czy Koło. Tego nam brakuje i o to musimy walczyć.

Potrzeba nam także inwestycji w samorządach — dróg, wodociągów, stacji uzdatniania wody, oczyszczalni ścieków, inwestycji w oświatę. Widzimy, jak nasze miasta i powiaty zmieniały się od roku 2015 do 2023, jak dużo można było zrobić w kilka lat.

Ale bez miejsc pracy nie da się żyć. Najistotniejsze są projekty, które tworzą miejsca pracy. Taką jaskółką w tunelu jest elektrownia gazowo-parowa w Turku, która zatrudni ponad 100 osób — i tego typu inwestycji nam potrzeba.

Dziękuję.

Artykuł sponsorowany

Zostaw komentarz

Szukaj

Najnowsze wiadomości

Redakcja

Adres:
Kwiatowa 24, 62-700 Turek
Telefon: 508 220 173

 

e-Mail:
kblaszczyk@iturek.net
redakcja@iturek.net
reklama@iturek.net

Archiwum

Poprzednia wersja serwisu
dostępna jest pod adresem:

old.iturek.net