„Priorytetem jest bezpieczeństwo finansowe szpitala”, czyli Jacek Sawicki nowym dyrektorem SP ZOZ w Turku

2024-11-28

Turkowski szpital bez wątpienia stanął u progu jednego z najważniejszych momentów w swojej historii. Czeka go transformacja, a za sterami zasiądzie nowy kapitan – dyrektor Jacek Sawicki. W wywiadzie opowiedział między innymi o tym, jakie są plany na przyszłość i jakie wyzwania stoją przed powiatową lecznicą.

Dlaczego zdecydował się Pan wystartować w konkursie na dyrektora SP ZOZ w Turku?

Przede wszystkim dlatego, że po dwóch latach przerwy z powodów rodzinnych zamierzałem wrócić do zarządzania szpitalem, a miejsce nieprzypadkowe, bo szpital w Żyrardowie, Centrum Zdrowia Mazowsza Zachodniego prowadziłem wspólnie z dyrektorem medycznym panem doktorem Cezarym Chmieleckim. Wiem, że Pan doktor pracuje tutaj, a nasza współpraca układała się wzorowo. Stwierdziłem, że bardzo dobrze byłoby znów wspólnie pracować.

Jak ocenia Pan obecną sytuację szpitala?

Na tle potężnie zadłużonych szpitali nie jest najgorzej, ale bardziej od straty martwi mnie wielkość przede wszystkim zobowiązań. Zobowiązania wymagalne są na dużym poziomie, to jest zawsze zagrożenie dla szpitala. W każdej chwili może dojść do interwencji komornika itd. Sytuacja pod tym względem jest trudna i pierwsza rzecz którą należy zrobić, to sobie z tym poradzić. Jesteśmy w trakcie zatwierdzania planu naprawczego i punkt po punkcie, krok po kroku będziemy postępować tak, żeby z tej trudniejszej sytuacji wyjść.

Czy wiadomo już, jakie zmiany będą wdrażane?

Za wcześnie jest, aby mówić o szczegółach. Priorytetem jest bezpieczeństwo finansowe szpitala. Mówi się, że jeśli mówimy o pieniądzach to zapominamy o pacjentach. Ja uważam, że jest dokładnie odwrotnie, że prawdziwie bezpiecznym dla pacjenta szpitalem jest szpital, który nie ma długów. To pierwszy krok i fundament – żeby szpital był bezpieczny pod względem finansowym. Wówczas stać go na lekarzy, na sprzęt, a jeśli jest zadłużony to na nic go nie stać. To jest szpital powiatowy, więc on ma dwa główne kierunki, w których powinien pójść. Pierwszy to pomoc doraźna – wypadkowa, chorobowa i jest to pomoc, której nie można udzielić w poradni. To jest miejsce, w którym każdy mieszkaniec powiatu powinien tę opiekę medyczną otrzymać. Jeśli stan zdrowia jest poważny, konieczne jest przewiezienie do szpitala o wyższym poziomie referencyjnym. Drugim kierunkiem, który powinien być rozwijany jest opieka senioralna, nie tylko demograficzna. Widać to po polityce choćby Ministerstwa Zdrowia czy NFZ, gdzie wycena świadczeń związanych z leczeniem seniorów, czyli ZOL, itd jest bardzo dobrze wyceniona. Szpitale chętnie podejmują działania w tym zakresie i chcą profilować się na opiekę nad starszymi. Starsze osoby maja kompleksowe zespoły chorobowe, dlatego do takiej opieki potrzebne jest kilka współpracujących oddziałów. To dwa główne kierunki szpitala jako szpitala powiatowego.

Jak podchodzi Pan do kwestii zamknięcia oddziału porodowego?

Zjawisko zamykania porodówek w Polsce było na tyle duże, że ministerstwo musiało podjąć pewne kroki i podjęło. Nie stoi już twardo na stanowisku, że ma być 400 porodów tylko pracuje nad nowym rozwiązaniem, prawdopodobnie ryczałtowym. Ponieważ to jest dość ważne dla ministerstwa z jednej strony się obawiam, a z drugiej czekam na takie rozwiązanie. Wydaje mi się, że resort wyda takie wytyczne, że będziemy się musieli zastosować. Pod uwagę brane jest to, że jeśli na terenie powiatu nie ma żadnego oddziału porodowego, to powinien on zostać utrzymany i ma być tak wyceniony, aby nie przynosił tak głębokich strat, jakie przynosi. Jeżeli ministerstwo określi potrzeby zdrowotne, że można bez ryzyka pojechać do ościennych szpitali, to będzie sugerowało zamknięcie takich oddziałów. Decyzja nie zapadnie na naszym poziomie, tylko będziemy musieli uwzględnić decyzje ministerstwa. Nie szedłbym w kierunku, że przychodzę i za tydzień, za dwa zamykamy porodówkę. Poczekałbym chwilę, jak sytuacja rozwinie się centralnie, jakie będą wytyczne. Taki oddział powinien być, ale mała liczba porodów powoduje, że jest on niesamowicie deficytowy i bardzo mocno obciąża szpital.

Czy ma Pan plan na poprawę wizerunku placówki?

Jeżeli ktoś zadał sobie trud, żeby dowiedzieć się o mnie coś z sieci, nie tylko coś złego czy kontrowersyjnego, ale też tego co dobre to wie, że dbanie o wizerunek szpitala jest jednym z moich priorytetów. Zawsze uważałem, że ważne jest, aby chwalić się tym, co jest naprawdę dobre dlatego, że ludzie z natury zwracają uwagę na rzeczy złe. W każdym szpitalu starałem się pokazać mocne, dobre strony. Wiele zależy od osobowości osób, które udzielają świadczeń. Nie mamy ogromnego rynku lekarzy, gdzie mogę wybrać tego najmilszego. Czasami muszę zatrudnić człowieka, który nie ma najwspanialszego charakteru. Jesteśmy poniekąd skazani na osoby. Gdyby były trudne sytuacje nie miałbym problemu, aby interweniować. To relacja człowiek-człowiek.

Jak zamierza Pan przekonać radnych, mieszkańców i przede wszystkim pacjentów, że jest pan właściwą osobą na właściwym miejscu?

Są dwie silne strony tego rozwiązania – to jest moje wykształcenie i doświadczenie. To wiele lat spędzonych w szpitalach, również jeśli chodzi o wiedzę, bo jestem wykładowcą Szkoły Głównej Handlowej, właśnie na wydziale Zarządzania Ochroną Zdrowia. Pracuję ze studentami, więc muszę wiedzę aktualizować. To też moje wieloletnie doświadczenie w różnych aspektach ochrony zdrowia, bo pracowałem nie tylko w szpitalach powiatowych, wojewódzkich i klinicznych, ale też w NFZ i Ministerstwie Zdrowia. Mam doświadczenie wszystkich tych instytucji, a z nimi też trzeba współpracować. Jestem w tym 25 lat i wydaje mi się , że to spore doświadczenie, żeby być skutecznym. Drugi powód to współpraca z dyrektorem Chmieleckim, gdzie niezwykle skutecznie pracowaliśmy w szpitalu w Żyrardowie osiągając najlepsze wyniki w historii spółki i suchą stopą przeszliśmy przez pandemię, co wówczas było sztuką. Nasza współpraca była bardzo dobra, o czym świadczy, że delegacje z tamtego szpitala wciąż przychodzą do starostwa i proszą, abyśmy wrócili, więc załoga też była zadowolona. Ta współpraca gwarantuje też, że będziemy szli w dobrym kierunki i że będzie to bardzo zgodna praca. Sam dyrektor naczelny nie jest wstanie bez silnego i dobrze współpracującego dyrektora medycznego poprowadzić szpitala. To jest niemożliwe, bo współpraca z częścią medyczną jest niezwykle ważna. Jeśli ktoś nad tym panuje to dyrektor naczelny ma połowę pracy wykonaną. My się po prostu uzupełniamy i te dwie rzeczy dają nadzieję na to, że będzie dobrze i będzie skutecznie.

W internecie nie brakuje kontrowersyjnych informacji na Pana temat? Jak Pan się do niech odniesie?

Od trzech lat w ogóle nie czytam informacji na własny temat ani komentarzy. Internet ma taką cechę, że dla niego najbardziej interesujące są rzeczy złe. Nie ma ludzi świętych, natomiast tutaj zawsze moim obciążeniem jest praca w skierniewickim szpitalu. Poszedłem tam jako urzędnik NFZ, byłem debiutantem na tym stanowisku, uczyłem się zarządzania. Byłem dość konkretną osobą, natomiast w szpitalu spotkałem się z bardzo dobrze zorganizowanymi i źle nastawionymi do dyrekcji związkami zawodowymi, podobnie również właśnie z lekarzami. Nie miałem wsparcia w dyrektorze medycznym. Jeśli dyrektor naczelnym ma konflikt z lekarzami i związkami to jego dni są policzone i ja to potwierdzam – tak jest. Tamte przykre doświadczenia powodują, że wolę dojeżdżać czy zostawać w Turku, bo wiem, że mam obok siebie człowieka, z którym dobrze mi się będzie współpracować i dobrze będzie się współpracować z załogą. Załoga tam była zainteresowana tylko wynagrodzeniami, szpital trzeba było oddłużyć, podejmowałem mocne decyzje, co spotykało się ze sprzeciwem. Konflikt narastał i współpraca została zakończona.

Dziękujemy za rozmowę.

Zostaw komentarz

Szukaj

Najnowsze wiadomości

Redakcja

Adres:
Kwiatowa 24, 62-700 Turek
Telefon: 508 220 173

 

e-Mail:
kblaszczyk@iturek.net
redakcja@iturek.net
reklama@iturek.net

Archiwum

Poprzednia wersja serwisu
dostępna jest pod adresem:

old.iturek.net