To miało być standardowe, kampanijne spotkanie – Mateusz Morawiecki i Daniel Obajtek w roli głównych mówców, sympatycy PiS na sali, aplauz i mobilizacja przed kolejnymi wyborami. Ale w Turku wydarzyło się inaczej. Wystąpienie byłego starosty Dariusza Kałużnego wywołało na sali poruszenie. Dzień później pojawiło się głośne i emocjonalne oświadczenie Jacka i Mikołaja Sulkowskich oraz Karola Serafińskiego, którzy opuścili klub „Łączy nas Turek”, rzucając cień na to, co dzieje się za kulisami lokalnej polityki.
Turkowska polityka w ogniu wewnętrznych napięć
Spotkanie z byłym premierem Mateuszem Morawieckim oraz Danielem Obajtkiem miało być pokazem jedności i siły lokalnych struktur PiS. Tymczasem to, co wydarzyło się na scenie w Turku ujawniło kumulujące się napięcia.
Głos zabrał były starosta Dariusz Kałużny – niegdyś znacząca postać lokalnego PiS-u, dziś radny miejski, który publicznie zarzucił swojemu następcy, Janowi Smakowi kumoterstwo, nepotyzm i kompromitację w zarządzaniu powiatem. Oberwało się także posłowi Ryszardowi Bartosikowi, który – według Kałużnego – miał przyzwalać na marginalizowanie doświadczonych samorządowców.
Sytuacje starali się łagodzić obecni na sali członkowie i sympatycy partii oraz sam Mateusz Morawiecki, który pochwalił działania posła Bartosika w regionie i skutecznie przywrócił temat dyskusji będącej przedmiotem spotkania.
„Nie chcemy dzielić – chcemy łączyć”
Polityczne tornado rozpędziło się kolejnego dnia – tym razem nie na sali spotkań, lecz na oficjalnych profilach społecznościowych. Jacek i Mikołaj Sulkowscy, wraz z Karolem Serafińskim, ogłosili rezygnację z członkostwa w klubie radnych „Łączy nas Turek”.
Ich oświadczenie nie pozostawia złudzeń – wewnętrzne napięcia, brak współpracy i toksyczna atmosfera okazały się dla nich zbyt dużym ciężarem. W swoim komunikacie Sulkowscy nie atakują personalnie – wręcz przeciwnie, podkreślają, że zależy im na jedności i współpracy ponad podziałami. Jednak między wierszami wybrzmiewa głęboka frustracja: działania podejmowane za ich plecami, brak komunikacji w klubie, polityczne „zagrywki” uderzające w miasto – wszystko to sprawiło, że poczuli się jak intruzi w zespole, który miał działać wspólnie dla dobra mieszkańców.
Kulminacyjnym momentem miało być głosowanie nad ważną sprawą dla mieszkańców – przebudową jednej z ulic. Klub, w którym zasiadali Sulkowscy, wstrzymał się od głosu, co – jak twierdzą – było wyrazem politycznego rewanżyzmu, a nie troski o miasto. Dla nich był to moment graniczny.
Nowy etap, stare konflikty
Decyzja Jacka i Mikołaja Sulkowskich oraz Karola Serafińskiego wpisuje się w szerszy kontekst politycznych zmian, jakie nastąpiły po ostatnich wyborach samorządowych.
Po odejściu Dariusza Kałużnego i Grzegorza Wojtczaka z partii, PiS w Radzie Miejskiej w Turku pozostał bez reprezentacji. Klub „Łączy nas Turek” zaczyna się „sypać”, a jego członkowie odwracają się – jak sami mówią – w stronę realnych działań dla społeczności lokalnej.
W tle tych wydarzeń wybrzmiewa szerszy problem- brak dialogu, centralizacja decyzji i polityka oparta na konflikcie – to wszystko coraz częściej spotyka się z buntem tych, którzy do samorządu przyszli z ideałami.
Turek patrzy uważnie
Decyzja Jacka i Mikołaja Sulkowskich odbiła się szerokim echem nie tylko wśród samorządowców, ale i zwykłych mieszkańców. Co będzie dalej? Wszyscy obserwujący muszą pamiętać, że szczerość nie jest mocną stroną polityków. Czasem jednak nie zawsze chodzi o to, kto ma rację. Być może właśnie teraz nadszedł moment, by zacząć rozmawiać otwarcie?